Wcale nie jesiennie, w odcieniach zieleni zamiast pomarańczu zapraszam Was w okolice Rakonia. Szczyt to wcale niewybitny (1879 m.n.p.m.), niczym się niewyróżniający, położony w cieniu wyższego o prawie 200 metrów Wołowca. Prawie zawsze jest się na nim tylko "przy okazji", w drodze z Grzesia na Wołowiec lub w odwrotnym kierunku. Zatem niech chociaż tutaj Rakoń ( a właściwie raczej wszystko to, co można z niego zobaczyć..) zagra pierwsze skrzypce ;) Enjoy!
Wybraliśmy nieco niestandardową drogę dostania się na szczyt Rakonia, mianowicie od słowackiej strony, jego północno-zachodnim ramieniem, które rozdziela dwie położone w całości na Słowacji doliny - Rohacką i Łataną, dlatego klasyczna panorama, którą pod nieco różnym kątem podziwiać można z całego grzbietu od Grzesia po Wołowiec ukazała się nam dopiero na szczycie :) Najbardziej wybitny na zdjęciu jest Kominiarski Wierch, który opada do Doliny Chochołowskiej, a po drugiej jej stronie wznosi się Bobrowiec. Najbardziej po prawej stronie trawiasto-kosodrzewiniasty szczyt Grzesia.
Zawsze przyćmiewający Rakoń swoją wielkością Wołowiec - tutaj "szczęśliwie" w chmurach ;)
Czasami chmury nie "zasłaniają" tylko dodają uroku!
Top! Całą długością grzbietu od Grzesia po Wołowiec biegnie granica polsko-słowacka.
Wydeptana setkami tysięcy stóp turystostrada na Wołowiec.
Skały Zdziarów i po prawej, nieco niżej zaokrąglony, podwójny wierzchołek Upłazińskiej Turni. Trawiasty szczyt nad nimi to Upłazińska Kopa, przez którą przebiega czerwony szlak z Doliny Kościeliskiej na Ciemniak (Czerwone Wierchy).
Trzydniowiański Wierch, a na kolejnym planie Ornak.
Łopata.
Malownicze chmury vol.2 :)
Zasłonięte chmurami góry wydają się... większe :P
Wędrówki ludów "na" i "z" Wołowca.
I wreszcie sam Rakoń! :)
W aksamitnej, zielonej pelerynie (chociaż w listopadzie to już pewnie bardziej w rudym sweterku) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz