Odkąd pierwszy raz pojechałam w Gorce kojarzą mi się one z mgłą, deszczem, błotem i brakiem widoków. Początkowo ten wyjazd też wpisywał się w niechlubną, gorczańską tradycję "chodzenia w chmurach" - odcinek głównego czerwonego szlaku beskidzkiego z klimatycznej bacówki PTTK na Maciejowej do wielkiego schroniska na Turbaczu przemierzaliśmy w gęstej mgle z widokami jedynie na rosnące tuż przy szlaku drzewa. A rejon szczytu Turbacza - smutno prezentujący się nawet przy słonecznej pogodzie z powodu wiatrołomów i martwych drzew - w tej aurze był jeszcze bardziej przygnębiający... Na szczęście następny dzień przyniósł poprawę pogody, ale to już historia na inny wpis :)
A o Gorcach - w ogóle i w szczególe - więcej już w następnych postach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz